Witam,
Niedawno wykonawca zbudował u mnie taras i pergole z drewna, które zadaszone zostały
poliwęglanem komorowym. Dach wygląda dobrze, ale moja uwagę zwróciła woda i
zanieczyszczenia gromadzące się wewnątrz komór.
Poczytałem trochę na ten temat m.in. na Państwa forum i wygląda na to, że płyty w ogóle
nie powinny być zamontowane na plastikowe profile, bo są na to za duże. Do tego nie
powinny być przykręcone tak, jak zostało to zrobione, bo śruby mogą zostać ścięte przy
rozszerzaniu/zwężaniu się płyt. Wreszcie widzę, że płyty od góry i dołu nie zostały
zabezpieczone taśmami przed wilgocią i zanieczyszczeniami.
Czy poprawnie diagnozuję sytuację? Czy zmiana profili na aluminiowe załatwi tu sprawę?
Czy konieczny jest zakup nowych płyt?
pozdrawiam
Bartosz S.
Odpowiedź: Szanowny Panie Widoczne na fotografiach zadaszenie jest póki co świeże, czyste, błyszczące, estetyczne i w miarę szczelne. Mamy jednak obawy że wraz z upływem czasu wszystko może się zmienić na gorsze. Na łamach naszego forum wielokrotnie pokazywaliśmy jak podobnie wykonane zadaszenie może wyglądać po upływie czasu.
Pierwszym istotnym błędem jest zastosowanie łączników z tworzyw sztucznych które nie posiadają praktycznie żadnej wytrzymałości, i są przeznaczone do stosowań wewnątrz budynków – czyli do wykonywania niewielkich ścianek działowych (mebli). Łączniki te nie zapewniają praktycznie wcale szczelności.
O ile nazwa tych łączników często występuje pod określeniem „łącznik do poliwęglanu” to w żaden sposób nie należy go stosować na zewnątrz – czyli narażać na opad śniegu, wiatru czy deszczu.
Kolejnym błędem montażowym jest niewątpliwie zastosowanie mocowania punktowego za pomocą zwykłych wkrętów wierconych poprzez płytę. Na skutek różnic temperatury płyta poliwęglanowa będzie się przemieszczać i tym samym wokół wkrętów nastąpi owalizacja otworów prowadząca do wypadania płyt.
Sprawę pogłębi zastosowanie niewłaściwych łączników z tworzyw sztucznych. Przesłane przez pana fotografie przedstawiają zapewne zadaszenie „świeżo zrobione” dlatego mamy powody przypuszczać że po nastaniu zimy opad śniegu może spowodować ugięcie płyt i wyrwanie mocowań. Zniszczenia może potęgować silny wiatr.
Niekoniecznie trzeba przyjąć że pierwszy opad śniegu i wiatru zniszczy całość pokrycia, to jednak każdy na pewno w większym czy mniejszym stopniu osłabi czyniąc bardziej podatnym na następne uszkodzenia czy zniszczenie.
Trzecim dużym błędem jest brak zabezpieczenia komór poliwęglanu przez przedostawaniem się do jego wnętrza: wody,
zanieczyszczeń owadów itp.
Czwartym błędem jest zastosowanie prawdopodobnie zbyt cienkiej płyty, bardzo podatnej na działanie śniegu czy
wiatru
przy tak słabym sposobie mocowania.
Wprawdzie są bardzo skuteczne specjalne folie zabezpieczające komory poliwęglanu, jednak w tym przypadku
niewiele
pomogą ponieważ z powodu braku dolnych i górnych profili obwiednich folie te po kilku deszczach i zimie
zwyczajnie
odpadną.
Trudno nam wyrokować co do dalszych losów Pana zadaszenia, nie znamy szczegółów ustaleń pomiędzy Panem a wykonawcą, Mamy jednak poważne obawy że zadaszenie w tej formie nie sprosta próbie czasu i konieczna będzie rozbiórka i ponowny montaż z zastosowaniem tym razem prawidłowo dobranych akcesoriów.