Szanowni Państwo, przesyłamy zdjęcia naszego zadaszenia. Wewnątrz płyt pojawiła się woda, resztę uszkodzeń przedstawiają załączone zdjęcia, zadaszenie ma około 6 lat. W tym okresie mieliśmy do czynienia w dwoma silnymi wiatrami. Podczas pierwszej wichury wyrwane zostały grzybki mocujące wraz z płytami. Za drugim razem dodatkowo zniszczeniu uległy profile łączące płyty poliwęglanowe. Prosimy o poradę jak najskuteczniej naprawić nasze zadaszenie
Janusz L. Białystok
Odp.: Szanowny Panie W przesłanych zdjęciach dopatrujemy się następnych często popełnianych błędów częściowo tylko omówionych z poprzednich rozdziałach forum. Przyjęcie takiego sposobu mocowania poliwęglanu wynika z błędnie pojętego pojęcia oszczędności.
Często mylnie traktuje się wymiary handlowe płyt jako format do bezpośredniego montażu. Poliwęglan błędnie został zamocowany poziomo komorami dzięki czemu para wodna oraz skropliny a zwłaszcza woda nie mają możliwości spłynięcia poza obrys zadaszenia. Uwięziona we wnętrzu woda latem zamienia się z kolonie glonów, zimą rozsadza wnętrze komór czyniąc w poliwęglanie dziury. W ostatnich czasach każdy producent poliwęglanu stara się żeby jego wyroby były możliwie najcieplejsze dlatego poliwęglany z roku na rok posiadają coraz więcej komór, przez co ścianki poliwęglanu są coraz cieńsze, ich rzeczywiste grubości ścianek nie przekraczają ułamka milimetra. Łatwo sobie wyobrazić że wypełniony wodą poliwęglan komorowy w okresie mrozów, jeżeli nie pęknie od razu to na skutek wielokrotnych naprężeń popęka najpóźniej zapewne w ciągu kilku następnych mrozów. Montując poliwęglan w sposób widoczny na zdjęciach mało kto zwraca uwagę na to że płyty te ulegają nie tylko wizualnemu zniszczeniu przez mało efektowne dziury. Dużo poważniejsze są trwałe niewidoczne gołym okiem uszkodzenia struktury płyt poprzez mikropęknięcia. Zdecydowanie przyspiesza to okres degradacji materiału. Dodatkowym błędem jest punkowe mocowania za pomocą plastikowych grzybków. Uważamy że absolutnie nie powinno się stosować punkowego mocowania poliwęglanu. To uproszczone rozwiązanie przyszło do nas z państw o cieplejszym i zarazem stabilniejszym klimacie gdzie po pierwsze nie ma mrozów i tym bardziej śniegu. Chodzi tutaj głównie ciepłe rejony Włoch, Grecji, Francji, Hiszpanii oraz inne Państwa o zbliżonym klimacie. Tam ten sposób stosowanie podkładek grzybkowych sprawdza się. Przykładowo Grecja posiada amplitudę rocznych temperatur 22°C czyli 9°C zimą oraz 31°C latem, w Polsce amplituda jest zdecydowanie większa i wynosi łącznie 56 ° -25°C zimą oraz 31°C latem.
Niestety nie radzimy stosowania tego rozwiązania w naszym klimacie. Po pierwsze najczęściej pierwszy duży opad śniegu skutecznie wyrywa grzybki montażowe dodatkowo niszcząc płyty, Drugim powodem jest wspomniana wyżej oraz w naszym wcześniejszym forum rozszerzalność termiczna płyt. Materiał pracując na wskutek działania temperatury: zima – lato powoduje „wyrobienie otworu” wokół śrub mocujących. Wielokrotnie na skutek błędnego montażu płyty przemieszczają się w różnych nieprzewidywalnych kierunkach powodując owalizację otworów, przyczyniając się tym samym do wypadania płyt. Widoczne na fotografii zerwanie profilu aluminiowego nastąpiło zapewne także pośrednio na skutek punkowego montażu przeszklenia. Obawiamy się że niewiele materiału da się odzyskać z istniejącego zadaszenia. Jeżeli konstrukcja nośna zadaszenia jest solidnie wykonana to trzeba będzie obudować odpowiednimi profilami aluminiowymi i zamontować nowe płyty, tym razem podpierając od spodu oraz dociskając od góry w sposób liniowy – czyli najlepiej profilami aluminiowymi.